Miesiąc: marzec 2018
rozdział 3
Po przeczytaniu wstrząsającego listu Wiktor postanowił porozmawiać o tym z
Anną. Wiedział, że kobiecie nie jest łatwo o tym mówić, ale chciał jej
pomóc kochał ją. Była jedyną osobą po śmierci Eli oprucz Zosi, którą
kochał nad życie, dlatego chciał wybawić ją z opresji Potockiego
mimowszystko. Zależało mu również na Adamie, w końcu przepracowali razem
kilka lat i pomimo, że Basi tak dobrze nie znał, nie był zwolennikiem
czynów Stanisława. Postanowił do niej napisać smsa i poprosić o spotkanie.
Sięgnął po telefon, którego jednak nie znalazł. Zaczał gorączkowo
przeszukiwać gabinet w poszukiwaniu aparatu. Przetrząsnął całe biórko, aż
wszystkie papiery pospadały na podłogę.
– Holera Jasna zaklnął na pół stacji. Ja człowiek czegoś szuka, to jak
zwykle nigdzie nie ma.
Po dłuższych poszukiwaniach klnąc na wszystko i wszystkich zdał sobie
sprawę, że telefon komórkowy tak bardzo mu teraz potrzebny został w domu,
na nocnej szawce.
– ech no to trzeba będzie wybrać się na sor, może ma dzisiaj dyrzór. Nie
zauważył kiedy minął czas przed dyrzurem, dlatego, aż podskoczył na
krześle słyszac głos w krutkofalówce.
– 21.s
– odchrząknął jak to banach tylko umie i odparł
– 21.s zgłaszam się
– macie wezwanie na jagodową. Brutalne pobicie kobiety około 40 lat.
Utrata przytomności. Przypadkowy przechodzień wezwał pogotowie.
– przyjołem.
– Jak ten czas leci. Człowiek się nie spostrzerze, a życie przeminie.
Pozbierał papiery i wstał z krzesła
Wszedł do kuchni gdzie zastał Piotrka i Martynę pogrąrzonych w namiętnych
pocałunkach.
Odchrząknął i rzekł
– czy ja wam nie przeszkadzam dzieciaki?
– nie, nie doktorze powiedział Piotrek, po którym nie było widać żadnego
zakłopotania.
– my, doktorze yyy, no myy, już idziemy – wydukała Martyna odskakując od
Piotra
– Piotrek przestań wreszcie – zganiła partnera
– No już Martynka, już nie denerwuj się tak, ale nie daruje ci tego,
dokończymy później.
– Piotrek!
– no tak, już, już
– Dzieciaki ruchy, ruchy wezwanie mamy
Cała trójka udała się do karetki
– Doktorze, a co pan dziś taki nie w humorze, znowu coś z młodą? Pewnie
znowu wybiera się na imprezę.
– nie Piotrek nie, tym razem nie Zośka. Narazie okres imprez się skończył.
Na szczęście.
– Anna? Rozmawiał pan z nią?
– Zgadłeś Piotrek Anka. No właśnie w tym problem nie rozmawiałem.
– To ja już nic nie rozumiem Doktorze
– Ech Piotrek, Piotrek kiedyś może zrozumiesz. Westchnął ciężko i nie oddzyał się już do końca drogi.
dotarli na miejsce
– Martyna sprzęt, Piotrek nosze i ruchy ruchy dzieciaki
– tak jest doktorze odpowiedzieli zgodnym chórem
– Wiktor Banach pogotowie ratunkowe, powiedział do czekającej na nichokoło osiemdziesięcioletniej kobiety. Gdzie jest poszkodowana?
starsza pani gdy
tylko zobaczyła lekaża zaczęła lamentować
– O boże Święty te ludziska to teraz w ogóle sumienia nie mają. Pobiją,
zabiją i uciekną. No, ale nareszcie jesteście. Oj ludzie, ludzie co za
świat, co za świat
– proszę pani co z tą poszkodowaną kobietą?Gdzie ona jest?
– kobietą, a właśnie kobietą, a znalazłam tu taką jedną, całe to
zakrwawione pobitę, ledwo żywe, a i nie przytomne chyba. O tam gdzie leży
w tych krzokach.
Wiktor wraz ze swoją ekipom udali się we wskazene miejsce. Zobaczyli
zmasakrowaną kobietę. Kończyny jej były nie naturalnie powykrzywiane na
pierwszy rzut oka widać było, że są połamane.Wiktor dodszedł blirzej i ujrzał
twarz przykrytą długimi, bląd włosami. Nie było widać nic więcej, włosy zakrywały cała twarz. Dekold postaci zdobił naszyjnik, jego naszyjnik, a więc dostała, dostała. Jednak radość jego trwała krótko. Rzócił się w stronę kobiety nie wiedząc co się z nim dzieje, nie miał wadpliwości, żadnych wątpliwości, tę twarz, te dłonie, to wszystko poznał by wszędzie.
Anka, Anka! krzyczał wbiegając w krzaki i klękając obok niej.
– Anka, Anka słyszysz mnie? Aniu? wołał gorączkowo badając puls lekarki,
który był coraz słabiej wyczuwalny.
– Piotrek, martyna choćcie tu szybko. Powiedział roztrzęsionym głosem.
– Pędzę, lecę, biegnę doktorze
Martyna z Piotrkiem podbiegli blirzej do Banacha. Piotrek, aż złapał się
zagłowę kiedy urzał kto leży w krzakach.
– Ppppani ddoktor. Nic z tego nie rozumiem.
– Ania? O matko. Ania co ci się stało. Martyna uklękła obok Banacha.
– zrobie wkłucie doktorze powieziała najbardziej z nich opanowana.
Wiktor nie widział co się dzieje do okoła. Widział tylko leżącą i
zakrwiawioną Anie i nie był wstanie wykonać żadnego choćby najmniejszego
ruchu. Był wszoku, nie potrafił zrozumieć kto i po co ją tak skrzywdził.
Nagle w jednej chwili dostał podwójną dawkę energii.
– Nie daruje temu sukin synowi kto jej to zrobił pomyślał. Zabije go.
Wstał i zaczął delikatnie badać stan kobiety.
– zabieramy ją do szpitala rzekł nagle z mocą
– tak jest doktorze odpowiedział mu nie mogący wyjść z szoku Piotrek.
Wzieli Panią doktor do karetki i zawieźli do szpitala. Wiktor przez całą
drogę trzymał ukochaną za rękę i nikogo do niej nie dopuszczał cichutko
łkając. Gdy dojechali na miejsce zawieźli ją na sor.
– cześć Stanisław. Złamania kończyn, połamane rzebra mogę być urazy
wewnętrzne, nie przytomna.
– Ania? Powiedział ordynator z niedowierzaniem. Wiktor nie podejrzewałem
cię o taką brutalność.
– Nie mam czasu na pogawędki zabierz ją na hirurgię.
– Dobrze. Pani Aurelio zabieramy pacjętkę. Jesziemy proszę.
Anna została zabrana na badania, a Wiktor czekał na powrót kobiety. Miał
zamiar zostać przyniej aż się wybudzi.