Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 5

Kiedy Anna zasnęła mocnym snem niedźwiedzia wymknął się cichutko, tak by
jej nie obudzić. Miał już w głowie pewien pomysł, który zamierzał

zrealizować.
Wyszedł więc przed szpital, wsiadł do samochodu i pojechał pod adres

Reiter.
Zanim były między nimi nieporozumienia otrzymał od niej klucze do jej
domu.
Zamierzał ich teraz użyć.
Miał jednak lekkie wyrzuty sumienia, że w tajemnicy przed ukochaną chce

poszukać jakiś śladów jej byłego męża. Pocieszał się myślą, że to dla
dobra

Anki.
Kilka minut później dotarł na miejsce i stał pod drzwiami mieszkania na

trzecim piętrze znajdującego się w jednej z warszawskich kamienic.
Odszukał pasujący klucz w pęku wielu innych, otworzył drzwi i wszedł do

środka.

Dawno już u niej nie był, więc po raz kolejny uderzył go idealny porządek

jaki tam panował.
Wszystko było poukładane na swoim miejscu, nie było ani jednej zagubionej

rzeczy samotnie błąkającej się w pomieszczeniu.
Budynek błyszczał. Widać było, że jego właścicielka dba o niego aż do

przesady.
Zawsze go ten widok zdumiewał. W przeciwieństwie do jego domu gdzie zawsze

rano w zlewie pojawiały się jakieś nie umyte naczynia, czy trochę kurzu

pod meblami. Tu nie było nawet i tego.
Razem z Zosią starali się utrzymywać czystość w domu. Nie zawsze to jednak

wychodziło. Brakowało im na to wszystko czasu.
On pracował bardzo często do późna, a ona zaś miała dużo nauki i nigdy nie

mieli czasu porządnie się zająć mieszkaniem.
Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się już do harmonij i ładu jaka panowała u

Ani Wiktor udał się na podbój sypialni doktorki.
Wszedł do czystego pokoju i nie mógł podejść do szafy z emocji.
Jego nogi poniosły go na łóżko. Położył się na jej poduszce i z rozkoszą

wdychał pozostawiony na niej zapach właścicielki.
Tak bardzo pragnął mieć ją tylko już dla siebie. Chciał ją przytulać,

trzymać w ramionach i zanurzyć twarz w jej długich i pachnących waniliowym

szamponem włosach.
Przypominał sobie pocałunki składane przez nią na jego ciele. Marzył by je

jeszcze raz poczuć i odwzajemnić.
Tak bardzo już za nią tęsknił.
Za jej uśmiechem, szczupłą i zgrabną figurą. Każdym centymetrem jej ciała,

który pragnął dotknąć, pocałować, głaskać i przytulać.
?Otrząsnął się po chwili z zamyślenia. Wstał i ruszył do szafy w której

Anka trzymała swoje osobiste rzeczy.
Przekopawszy stertę papierów, rachunków i innych podobnych rzeczy znalazł

nareszcie to czego szukał.
Na kartce zapisany był stary adres Anny jeszcze jak była zamężna, podktóry

zamierzał się udać.
Domyślał się, że czekająca go konfrontacja nie będzie łatwa, nie wiedział

jak bardzo się myli.
Sięgnął do kieszeni spodni, w której spoczywał mały jak pendrive

dyktafon, który nosił przy sobie zawsze spodziewając się różnych zachowań

pacjentów. Włączył sprzęt by upewnić się czy jest naładowany, a gdy już to

zrobił wyszedł z mieszkania zamykając je na klucz i udał się pod wskazany

na kartce adres.

Kilkanaście minut później był już na miejscu. Podszedł do drzwi i głośno

zapukał.
Odpowiedziała mu cisza, więc zapukał jeszcze głośniej.
Po kilku próbach dał za wygraną i nacisnął na klamkę, by przekonać się, że

w środku nikogo nie ma.
Jakie było jego zdziwienie, gdy klamka pod naciskiem jego dłoni ustąpiła,

a drzwi stały przed nim otworem.
Wszedł do środka zaszokowany.
Pierwszą rzeczą na którą zwrócił uwagę był zapach. W mieszkaniu unosiły

się opary alkoholu i panował okropny zaduch. Odruchowo podszedł do

pierwszego okna i je otworzył. Do mieszkania wpadło świerze, mroźne

powietrze.

Otrzeźwiony przez lodowaty powiew postanowił sprawdzić gdzie znajduje się

Stanisław.
Kilka chwil później znalazł go słodko śpiącego we własnym łóżku. Czuć było

od niego alkoholem, papierosami i potem.
Wyszedł, więc zostawiając Potockiego w spokoju w sypialni.
Postanowił wykorzystać nadarzającą się sposobność przeszukania mieszkania.
Rozpoczął od łazienki. Po gruntownym zbadaniu wszystkich jej zakamarków

znalazł tylko kilka ampułek leków zwiotczających i nasennych. Wziął jedną

Zauważył na końcu korytarza pomieszczenie wyglądające jak gabinet. Drzwi

były otwarte.
Wewnątrz stało duże, dębowe biurko z mnóstwem szuflad i szufladeczek.
z nich jako dowód w sprawie i poszedł dalej.
Zdziwiła go tu kolejna rzecz mianowicie żadna z szuflad nie była zamykana

na klucz. Przeszukiwał je więc po kolei i dokładnie, ale w żadnej z nich

nie było nic wartego jego uwagi. Znajdowały się tam jakieś notatki

medyczne, zdjęcia z dzieciństwa i inne rodzinne drobiazgi.
Kiedy już stracił nadzieję i miał zrezygnować w ostatniej z szuflad

znalazł mały przedmiot. Była to karta pamięci.
Uradowany, że jednak coś udało mu się zyskać z tej wyprawy cicho

podśpiewując udał się do samochodu.
Ujechał kilka minut i zatrzymał się w lesie.
Wyjął schowaną wcześniej kartę i przełożył do swojego telefonu.
To co na niej zobaczył przeraziło go nie na żarty.
Były na niej na przykład filmy z udziałem gwałconej przez jego i kolegów

Anny, jej nagie zdjęcia, a nawet film chyba z nie dawną datą jak jest

atakowana, a następnie porzucona gdzieś w krzakach.
Był wstrząśnięty tym co zobaczył. Postanowił znaleziony przedmiot

następnego dnia zanieść na policję.
Jak tak siedział w samochodzie do głowy przyszła mu nagła, nieprzemyślana

decyzja, której później nigdy nie żałował. Postanowił sobie że on już

nigdy jej nie skrzywdzi, a z jej głowy nie spadnie już włos. Chciał się

nią zaopiekować i dać jej wszystko to co najlepsze.
Pragnął by urodziła mu dzieci, patrzeć na nią jak śpi i się budzi u jego

boku, jak się na niego złości.
Dlatego w przypływie emocji udał się do swojego mieszkania.
Zjadł w pośpiechu jakąś na szybko zrobioną kanapkę, wziął prysznic,

starannie się ogolił, przyodział czyste, schludne ciuchu i udał się do

szpitala.
Po drodze jednak musiał załatwić pewną sprawę i wstąpić do jubilera.

Wszedł więc do sklepu pełnego birzuterii i podszedł do kasy.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytała młoda blondynka stojąca za ladą.
– Ja yyy jaa – wyjąkał.
– Tak?
– Szukam pierścionka?
– Rozumiem, że chodzi panu o zaręczynowy tak?
– YYY tak, taaak! – ucieszył się, że ma już połowę za sobą.
– No dobrze. To co pana interesuje. Złoty, srebrny? Z szafirem,

bursztynem?
– Hmm ja yy no nie wiem – odparł zakłopotany. Bo moja Anka to zasługuje na

diamenty, brylanty i wszystko co najlepsze. No, a pani.. Pani co by się

podobało?
Mi? Ja to lubię szafiry mają taki śliczny niebieski odcień ale nie o mnie

tu mowa. Może kolorystycznie. Jaki wybranka lubi kolor?
– Błękitny i hmm chyba zielony jak jej oczy- odparł po krótkim namyśle
– Dobrze no to chyba mam coś odpowiedniego. Za momencik przyjdę.
Po chwili przyszła z pierścionkiem. Był śliczn z dużym szmaragdowym
oczkiem

na środku, które oplatała siateczka błękitnych topazów. Materiał był

cienki, ale wytrzymały.
– Myślę, ze narzeczonej się spodoba – powiedziała kobieta pokazując

Banachowi pierścionek.
– Jest piękny. Myślę, że będzie zachwycona- odparł z zachwytem.
Razem z ekspedientką wybrali rozmiar, Wiktor zapłacił i udał się do

szpitala.

Gdy wszedł do sali Anna już nie spała, leżała wpatrując się w okno. Na

widok Wiktora uśmiechnęła się.
– Cześć kochanie powiedziała uśmiechając się
– Hej- podszedł do niej całując ją w usta – Jak się czujesz?
– Lepiej, ale nadal mnie wszystko boli. Jak widzę ciebie to już mniej-

stwierdziła patrząc z błyskiem w oczach
– Cieszę się. Właściwie to ja, ja muszę o czymś ci powiedzieć.
– No mów – zachęcała wzrokiem
– No, bo ja – ukląkł przed nią
– Wiktor co ty robisz? Nie wygłupiaj się.
– Daj mi coś powiedzieć Aniu – uciszył ją
– Chcę się tobą zaopiekować w dobrych i złych chwilach. Mogę ci obiecać,

że przymnie już nic ci nie grozi, będę cię chronił przed każdym złem tego

świata. Nie pozwolę, żeby kto kolwiek cię już z ranił. Chcę zasypiać i

budzić się przy tobie. Czuć każdy twój oddech, twój zapach, dotyk twojej

skóry. Ja już nie potrafię żyć bez ciebie. Odkąd pojawiłaś się w moim

życie zmieniłaś je o 180 stopni. Nic już nie jest takie jak było. Gdy cię

nie ma nie mogę, jeść, spać, nawet oddychać mi ciężko bez ciebie. Kocham

cię jak wariat i nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie. Wiem, że to może

zbyt szybki i ostatnio miałaś wiele przeżyć, więc zrozumiem jak odmówisz,

ale muszę zadać to pytanie. Aniu miłości mojego życia czy wyjdziesz za

mnie?

Anna nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zszokowały ją te słowa, a jedyne na

co się mogła w tej chwili zdobyć to ciche ledwo słyszalne – TAK
Wiktor słysząc potwierdzenie wsunął na jej palec pierścionek ze

szmaragdowym oczkiem. Po włożeniu go na palec okazało się, że był

dopasowany idealnie i świetnie komponował się z jej zielonymi oczami.
– jest śliczny dziękuję – tylko tyle była wstanie powiedzieć pod wpływem

emocji nią targających.

Wiktor nawet nie dał jej więcej cokolwiek powiedzieć, ponieważ pochylił

się i zaczął składać na jej twarzy delikatne pocałunki nie omijając nawet

jednego milimetra.

Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 4

2 tygodnie po tym jak Anna została przewieziona do szpitala i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej Wiktor Banach, który akurat jakimś códem był w domu otrzymał telefon, który zmienił tę noc w jedną z najpiękniejszych w jego życiu. Lekarz który od kilku dni nic prawie nie jadł, nie spał i w ogóle nie dbał o siebie dowiedział się, że jego ukochana, przy której czuwał praktycznie dniami i nocami nareszcie się obudziła i może do niej pojechać. Zerwał się, więc z łóżka, ubrał w to co miał pod ręką, czyli wytarte dresy na co dzień i pognał do samochodu, a następnie ruszył z piskiem opon do szpitala.
Kilka minut później był już na miejscu, wysiadł z samochodu s siłą zatrzaskując drzwi i popędził do Ani. Wpadł do budynku roztrącając ludzi i wbiegł zdyszany do sali nie zwarzając na krzyczących za nim ludzi.
To co zobaczył po wejściu lekko go zdezorientowało, ale tylko na moment.
Na łóżku leżała lekarka, a przynajmniej ktoś do niej podobny. Była wychudzona, blada, z mnóstwem kabli i kabelków na sobie po owijanych tak, że trochę przypominała mumię.
Reiter tym czasem otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę.
– Wiktor mówiła lekko schrypniętym głosem – Jak ty, jak ty wyglądasz?!
– Daj spokój Anka. Podszedł do niej i przysiadł delikatnie na łóżku. Nagle poczuł jak coś mokrego spływa mu po policzku. Dopiero w tedy zorientował się, że płacze.
– Wiktor? Spojrzała na nie go zdziwiona. Dlaczego ty? Płaczesz.
– bo ja, ja szlochał. Ja tak bardzo cię. Ja nie chciałem cię stracić i Anka… Mówił urywanymy zdaniami, a jego ciałem wstrząsał głośny szloch.
– no już Wiktor kochanie ciii. Próbowała go uspokoić zdziwiona Anna. Ja… No nic mi nie jest. Chciała wyciągnąć dłoń i pogłaskać go po policzku, ale tępy ból jaki poczuła ją przed tym gestem powstrzymał.
To otrzeźwiło Banacha. Po dłuższej chwili opanował się i pogłaskał lekarkę po policzku.
– Jesteś zmęczona kochanie. Powinnaś się przespać.
– nie, nie. Zapewniała gorączkowo. Ja się już wyspałam za wszystkie czasu.
– No ale ja się nigdzie nie wybieram – mówił do niej łagodnie. Zostanę tu, z tobą i już nic ci się nie stanie.
– Wiem, wiem, ale ty też musisz odpocząć i coś zjeść. No ale za nim to muszę ci o czymś powiedzieć.
– No powiesz mi później, a teraz może jak nie chcesz spać to hmm poczytam ci coś?
– nie, nie. Naprawdę nie chcę. dzięki. Wiktor ja…
– Aniu no to nie wiem. ?Może coś obejrzymy. Mam telefon. Może jakiś film?
– Wiktor. Westchnęła ciężko. Czy ty możesz mnie w końcu posłuchać. Do cholery!!! Próbowała krzyknąć, ale tylko głośniej wychrypiała zdanie.
– Ech. Westchnął Wiktor. No to słucham już, słucham.
– No nareszcie żachnęła się.
– No już, już pogłaskał ją zachęcająco po policzku.
– no bo widzisz wtedy kiedy napisałam ci ten list. To ja, ja chciałam odejść z soru. Już było mi wszystko jedno. Miałam dość. No i poszłam złożyć wypowiedzenie do Potockiego. Miałam jeszcze jeden egzemplarz na wypadek, gdyby się nie zgodził, który chciałam zanieść do kadr. Bardzo się zdziwiłam kiedy po tym jak położyłam mu to na biurku wkurzył się, ale przyjął moje wypowiedzenie i powiedział :
– wybaczam ci Aniu. Wiec, że bardzo cię kocham i zawsze możesz tu wrócić.
nagle przerwała, a po jej policzkach spływały łzy
Wiktor głaskał ją, uspokajająco po skrawkach nieposiniaczonego ciała.
– no już, już Ciiiiii. Ciiii. Mówił całując delikatnie jej policzki. Jak nie chcesz dalej mówić to nie mów. No już, już.
– chcę, chcę. Wyszlochała starając się nad sobą panować.
Po chwili opanowała się i kontynuowała
– uwierzyłam mu i poszłam. Chciałam się z tobą spotkać i podziękować za naszyjnik. Powiedzieć ci, że cię kocham mając nadzieję, że jeszcze są dla nas jakieś szanse.
– mogę cie zapewnić, że nic się nie zmieniło i nadal szaleję za tobą jak wariat kocham cię słyszysz!!!
– Tak teraz to wiem. Uśmiechnęła się blado.
– Więc szłam na spotkanie z tobą mając nadzieję, że cię jeszcze zastanę w stacji. Byłam zamyślona to pewnie dlatego nie zauważyłam, że ktoś za mną idzie. W pewnej chwili ktoś zastąpił mi drogę i potem. Zaczęli mnie kopać, bić, tłuc moją głową o chodnik. Nagle pojawił się on. Znów zaczęła płakać, ale dalej kontynuowała przez łzy
– Zaczął mnie wyzywać, mówił, że z takimi jak on się nie zaczyna i, i
Nie mogła mówić z jej ust wydobywał się coraz większy szloch.
Wiktor nie za bardzo już wiedząc jak ma ją uspokajać poprostu ją głaskał po twarzy i czekał aż sama zechce mówić dalej.
Po długiej chwili płakała na dal, ale była już w stanie kontynuować.
– powiedział mi jeszcze, że muszę mu zapłacić za wszystko co dla mnie robił, za prezenty, które od nie go dostawałam, a na które nie zasłużyłam i, że jestem skończoną suką, a jak uda mi się przeżyć to się jeszcze ze mną policzy i odszedł. Jego wspólnicy zanieśli mnie w jakieś krzaki i już nic nie pamiętam. Jak się już obudziłam byłam tutaj.
Przestała już płakać i patrzyła na niego mokrymi od łez oczyma.
– piepszony sukin syn – powiedział Banach do siebie.
-Aniu kochanie. Nie dam już cię skrzywdzić słyszysz? Już ci nic przy mnie nie grozi. Jak wyjdziesz ze szpitala to zamieszkasz u mnie ze mną i z Zosią. No już, już. Mówił łagodnie głaszcząc ją po policzku i czekał aż zaśnie.
Nie musiał czekać długo. Po chwili już spała, a on układał plan jak zniszczyć Potockiego.

Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 3

Po przeczytaniu wstrząsającego listu Wiktor postanowił porozmawiać o tym z
Anną. Wiedział, że kobiecie nie jest łatwo o tym mówić, ale chciał jej
pomóc kochał ją. Była jedyną osobą po śmierci Eli oprucz Zosi, którą
kochał nad życie, dlatego chciał wybawić ją z opresji Potockiego
mimowszystko. Zależało mu również na Adamie, w końcu przepracowali razem
kilka lat i pomimo, że Basi tak dobrze nie znał, nie był zwolennikiem
czynów Stanisława. Postanowił do niej napisać smsa i poprosić o spotkanie.
Sięgnął po telefon, którego jednak nie znalazł. Zaczał gorączkowo
przeszukiwać gabinet w poszukiwaniu aparatu. Przetrząsnął całe biórko, aż
wszystkie papiery pospadały na podłogę.
– Holera Jasna zaklnął na pół stacji. Ja człowiek czegoś szuka, to jak
zwykle nigdzie nie ma.
Po dłuższych poszukiwaniach klnąc na wszystko i wszystkich zdał sobie
sprawę, że telefon komórkowy tak bardzo mu teraz potrzebny został w domu,
na nocnej szawce.
– ech no to trzeba będzie wybrać się na sor, może ma dzisiaj dyrzór. Nie
zauważył kiedy minął czas przed dyrzurem, dlatego, aż podskoczył na
krześle słyszac głos w krutkofalówce.
– 21.s
– odchrząknął jak to banach tylko umie i odparł
– 21.s zgłaszam się
– macie wezwanie na jagodową. Brutalne pobicie kobiety około 40 lat.
Utrata przytomności. Przypadkowy przechodzień wezwał pogotowie.
– przyjołem.
– Jak ten czas leci. Człowiek się nie spostrzerze, a życie przeminie.
Pozbierał papiery i wstał z krzesła
Wszedł do kuchni gdzie zastał Piotrka i Martynę pogrąrzonych w namiętnych
pocałunkach.
Odchrząknął i rzekł
– czy ja wam nie przeszkadzam dzieciaki?
– nie, nie doktorze powiedział Piotrek, po którym nie było widać żadnego
zakłopotania.
– my, doktorze yyy, no myy, już idziemy – wydukała Martyna odskakując od
Piotra
– Piotrek przestań wreszcie – zganiła partnera
– No już Martynka, już nie denerwuj się tak, ale nie daruje ci tego,
dokończymy później.
– Piotrek!
– no tak, już, już
– Dzieciaki ruchy, ruchy wezwanie mamy
Cała trójka udała się do karetki
– Doktorze, a co pan dziś taki nie w humorze, znowu coś z młodą? Pewnie
znowu wybiera się na imprezę.
– nie Piotrek nie, tym razem nie Zośka. Narazie okres imprez się skończył.
Na szczęście.
– Anna? Rozmawiał pan z nią?
– Zgadłeś Piotrek Anka. No właśnie w tym problem nie rozmawiałem.
– To ja już nic nie rozumiem Doktorze
– Ech Piotrek, Piotrek kiedyś może zrozumiesz. Westchnął ciężko i nie oddzyał się już do końca drogi.
dotarli na miejsce
– Martyna sprzęt, Piotrek nosze i ruchy ruchy dzieciaki
– tak jest doktorze odpowiedzieli zgodnym chórem
– Wiktor Banach pogotowie ratunkowe, powiedział do czekającej na nichokoło osiemdziesięcioletniej kobiety. Gdzie jest poszkodowana?
starsza pani gdy
tylko zobaczyła lekaża zaczęła lamentować
– O boże Święty te ludziska to teraz w ogóle sumienia nie mają. Pobiją,
zabiją i uciekną. No, ale nareszcie jesteście. Oj ludzie, ludzie co za
świat, co za świat
– proszę pani co z tą poszkodowaną kobietą?Gdzie ona jest?
– kobietą, a właśnie kobietą, a znalazłam tu taką jedną, całe to
zakrwawione pobitę, ledwo żywe, a i nie przytomne chyba. O tam gdzie leży
w tych krzokach.
Wiktor wraz ze swoją ekipom udali się we wskazene miejsce. Zobaczyli
zmasakrowaną kobietę. Kończyny jej były nie naturalnie powykrzywiane na
pierwszy rzut oka widać było, że są połamane.Wiktor dodszedł blirzej i ujrzał
twarz przykrytą długimi, bląd włosami. Nie było widać nic więcej, włosy zakrywały cała twarz. Dekold postaci zdobił naszyjnik, jego naszyjnik, a więc dostała, dostała. Jednak radość jego trwała krótko. Rzócił się w stronę kobiety nie wiedząc co się z nim dzieje, nie miał wadpliwości, żadnych wątpliwości, tę twarz, te dłonie, to wszystko poznał by wszędzie.
Anka, Anka! krzyczał wbiegając w krzaki i klękając obok niej.
– Anka, Anka słyszysz mnie? Aniu? wołał gorączkowo badając puls lekarki,
który był coraz słabiej wyczuwalny.
– Piotrek, martyna choćcie tu szybko. Powiedział roztrzęsionym głosem.
– Pędzę, lecę, biegnę doktorze
Martyna z Piotrkiem podbiegli blirzej do Banacha. Piotrek, aż złapał się
zagłowę kiedy urzał kto leży w krzakach.
– Ppppani ddoktor. Nic z tego nie rozumiem.
– Ania? O matko. Ania co ci się stało. Martyna uklękła obok Banacha.
– zrobie wkłucie doktorze powieziała najbardziej z nich opanowana.
Wiktor nie widział co się dzieje do okoła. Widział tylko leżącą i
zakrwiawioną Anie i nie był wstanie wykonać żadnego choćby najmniejszego
ruchu. Był wszoku, nie potrafił zrozumieć kto i po co ją tak skrzywdził.
Nagle w jednej chwili dostał podwójną dawkę energii.
– Nie daruje temu sukin synowi kto jej to zrobił pomyślał. Zabije go.
Wstał i zaczął delikatnie badać stan kobiety.
– zabieramy ją do szpitala rzekł nagle z mocą
– tak jest doktorze odpowiedział mu nie mogący wyjść z szoku Piotrek.
Wzieli Panią doktor do karetki i zawieźli do szpitala. Wiktor przez całą
drogę trzymał ukochaną za rękę i nikogo do niej nie dopuszczał cichutko
łkając. Gdy dojechali na miejsce zawieźli ją na sor.
– cześć Stanisław. Złamania kończyn, połamane rzebra mogę być urazy
wewnętrzne, nie przytomna.
– Ania? Powiedział ordynator z niedowierzaniem. Wiktor nie podejrzewałem
cię o taką brutalność.
– Nie mam czasu na pogawędki zabierz ją na hirurgię.
– Dobrze. Pani Aurelio zabieramy pacjętkę. Jesziemy proszę.
Anna została zabrana na badania, a Wiktor czekał na powrót kobiety. Miał
zamiar zostać przyniej aż się wybudzi.

Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 2

Kiedy dotarł na miejsce nie zastał nikogo. Pewnie dlatego, że jego dyżur miał rozpocząć się dopiero za półgodziny. Poszedł, więc do gabinetu, aby odszukać list zostawiony przez Annę. Po dłuższym poszukiwaniu przedrał się przez stos papierów, dokumentów i innych potęcjalnie ważnych rzeczy i znalazł wspomniany list. Usiadł wziął kilka wdechów i zaczął czytać.
Drogi Wiktorze! Piszę to w liście, ponieważ nie umię inaczej. Chciałam, naprawdę chciałam ci powiedzieć. Zastanawiasz się dlaczego odeszłam z karetki i wróciłam na sor. Myślisz pewnie, że dla niego, otuż mylisz się niewiesz jak bardzo. Historia jest krótka Pamiętasz ten dzień kiedy Basia przze mnie trafiła do więziienia? To przeze mnie. Wiesz przecież, że to ja doniosłam prokuraturze. Zaszantarzował mnie, że jeśli nie zrezygnuje z pracy w karetce i nie wróce na sor to trafi tam spowrotem. Zgodziłam się. Nie chciałam, żeby tak się stało. Niewiem dlaczego nie potrafię i nie potrafiłam ci o tym powiedzieć. Poprostu nie umiem. To jeszcze nie wszystko chcę ci też powiedzieć coś o sobie. O dawnej "Ance. Zastanawiasz się pewnie jak to się stało? Jak mogłam pokochać Stanisława? Wiem, że wiesz o nim, że był ciepłym i opiekuńczym człowiekiem. Nigdy wtedy namnie nie krzyczał. Poznaliśmy się w dość tródnym momencie mojego życia. Echh no cuż byłam dość zbuntowanom osobą i nie mogłam się dogadać z mamą w kwestii studiów, przyjaciół, znajomych, a nawet w kwestii ubioru. Ja chciałambyć modelkom. Nawet poszłam na casting. Nie przyjeli mnie. Powiedzieli, że jestem zbyt otyła jak na modelkę. Nie było to prawdą w żadnym razie. No ale cuż w tedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Jak wychodziłam sama, zapłakana z castingu spotkałam Stanisława, odwiózł mnie do domu. Spotykaliśmy się często. Układ był prosty on mówił mi to, co ja chciałam słyszeć. Nie zaprzepaściłam marzeń o modelingu o nie! Zaczełam stosować dietę, radykalnom dietę, aż pewnego dnia byłam tak chuda, że wylądowałam w szpitalu. Podawali mi kroplówki, jak zapewne się domyślasz moja dieta opierała się głównie na głódówce. Jak wyszłam ze szpitala, zaopiekował się mną.
Przygarnął pod swój dach, zaczęłam jeść jak człowiek stosować normalną dietę. Po kilku miesiącach wzieliśmy ślub, nie długo potem zaczęłam medycynę, a wcześniej akademię muzyczną na wokalistyce. Robiłam 2 kierunki na raz. .Po ukończeniu studiów wyjechaliśmy do stanów. Trochę cię zmyliłam mówiąc, że szybko było bardzo źle. No jakieś 2 miesiące później dość mocno się upił. Pamiętam to dokładnie. Przyszedł ze swoimi kolegami do domu, byli pijani, naprawdę kąpletnie pijani. Postanowili się ze mną zabawić, a było ich około dziesięciu. Zaczeli mnie gwałcić jeden po drugim, do znudzenia. Odczówałam ogromny ból – nie do opisania. Po pewnym czasie straciłam przytomność. Rano mnie za to bardzo przepraszał. Tego dnia nawet kochaliśmy się, był bardzo delikatny wiedział, że mnie to boli. Przyszła kolejna sobota i była powtórka z rozrywki ci sami znajomi i takie samo zakończenie, a na drógi dzień identycznie byłam naiwna. Mówił mi, że mnie kocha, że czasem mu puszczają nerwy, ale to tylko dla mojego dobra. Jak zawsze
wszystko było dla mojego dobra. Z sobód przeszło w zwykłe dni, ale inna sceneria. Koledzy zniknęli, a jemu się ta zabawa spodobała. Podawał mi leki różne leki. Zwiodczające, przeciwbulowe, a nie żadko nawet narkotyki, ale ja starałam się nie zapomnieć niczego, pamiętać wszystko z najmniejszymi szczególikami i pamiętam do dziś.Po pewnym czasie znudziła mu się taka zabawa, zamknął mnie w zakładzie psychiatrycznym. Pewnie cię zastanawia pod jakim zarzutem. Tak naprawdę żadnym. Zdaniem jego i lekaża miałam schozofremię. Oczywiście jest to kąpletna nie prawda. Przebywałam tam około trzech miesięcy. Wypisał mnie na rządanie. Po powrocie do domu wróciło to co było, a własciwie nie dokońca. Testował na mnie różne leki. bardzo często nie znanego pochodzenia, albo nowe nie ukazane jeszcze na rynku. Pewnego dnia zapomniał zamknąć drzwi. To było jak wybawienie spakowałam się i wsiadłam w najbliższy samolot lecący do Polski, a resztę chyba znasz prawda? Prze praszam nie umię inaczej o tym mówić. Kochamcię i całuje. Mam nadzieję, że jeszcze twoja. Ania.
Wiktor był wstrząśnięty po przeczytaniu listu. Wiedział, że musi coś z tym zrobić, że tak tego nie zostawi.

Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 1

Był dość chłodny lutowy poranek. Nic dziwnego w końcu to zima. Wiktor Banach obudził się i zerknął na budzik. Westchnął przeciągle i wymamrotał do siebie
– już ósma. Te dni tak szybko uciekają. Zośka nie długo na studia idzie, anka? A no właśnie Anka. Westchnoł smutno.
Nie spodziewane nadejście smsa wyrwało go brutalnie z zamyślenia.
– o tej porze. Czy ludzie spać nie mogą?
Spojrzał na wyświetlacz i omało nie zturlał się z łóżka z wrarzenia. Na małym ekraniku telefonu komórkowego widniało imię Anny.
Wiktor wstał, przetarł rękoma oczy i włożył okulary. Nie mógł uwierzyć w to, że to ona doniego napisała. Postanowił usiąść i odczytać smsa. Był ciekawy, a jednocześnie tak jakby coś mu mówiło, że nie powinien tego robić.
W końcu to ona jego zostawiła. Nie mógł tego zrozumieć. Nie pojmował jak mogła wrócić do tego idioty. Myślał, że jest mądrzejsza, że na prawdę to jego kocha, że to z nim chce związa swoją przyszłość. Przecież kiedyś nawet proponował jej wspólne zamieszkanie, no i co? Nic z tego nie wyszło. Powiedziała, że musi się zastanowić, a odpowiedzi ani twierdzącej, ani też zaprzeczającej nie uzyskał do dzisiaj. No, ale może nie jest dla niej odpowiednim kandydatem?
Pewnie jestem zastary pomyślał. Ona woli młodszych bardziej w swoim wieku, albo takich jak Stanisław władczych i brutalnych osiągających zawsze swój cel. Jak to mówią po trupach, a do celu. Ech co ja plotę. To nie ona, to nie moja Ania, a w zasadzie dlaczego ja nigdy tak do niej nie mówię. Anka, Anka, Anka tylko to słyszała. Anka to, Anka tam to. Może dla tego odeszła? Może nie byłem dla niej dość dobry! Bzdura. Echh ja już całkiem zmysły postradałem. Oj Banach, banach jak tak dalej pujdzie to w pokoju bez klamek wylądujesz. Przerwał swoje rozmyślania i tym razem postanowił na prawdę przeczytac smsa.
Cześć Wiktor piszę do ciebie, bo chcę ci tylko powiedzieć, że zostawiłam dla ciebie list na biórku w twoim gabinecie. Mam prośbę, jeżeli ci jeszcze na mnie zależy, jeżeli mnie jeszcze kochasz to przeczytaj.
Był z szokowany wiadomością. Nie tego się spodziewał, a właściwie co on sobie myślał, że zostawi dla niego Stanisława tak? Myślał, że postanowi się od niego uwolnić za wszelką cenę? I to już nawet nie o niego chodziło, tylko onią.
Po krótkim rozmyślaniu wstał, wypił kawę, zjadł śniadanie, wziął szybki prysznic i udał się do stacji.

Kategorie
fanfiction o na sygnale

wstęp

W ramach wstępu napiszę tylko, że akcja się dzieje dzień po odcinku 178, w którym to był dzień walentynek. Oczywiście jak mowi nazwa kategorii fanfiction poświęcone jest serialowi na sygnale. Rozdział w kolejnym wpisie. Wiem, że co nie którzy część z niego widzieli, ale tylko czeńść i, że nie wierzyli mi nie którzy, że w końcu zacznę pisać. Ostatnio was zaskakuje nie? Cieszę się nie miłosiernie, i uwaga! jeszcze jedno zaskoczenie ta i jedyna kategoria będzie tekstowa. Cieszymy się huraaaaa! Nie będzie już nas zanudzać huraaaaa! Dobra, a wiec nie zanudzam tekstem. Czekajcie na rozdziała. Pa. 😀

EltenLink