Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 5

Kiedy Anna zasnęła mocnym snem niedźwiedzia wymknął się cichutko, tak by
jej nie obudzić. Miał już w głowie pewien pomysł, który zamierzał

zrealizować.
Wyszedł więc przed szpital, wsiadł do samochodu i pojechał pod adres

Kiedy Anna zasnęła mocnym snem niedźwiedzia wymknął się cichutko, tak by
jej nie obudzić. Miał już w głowie pewien pomysł, który zamierzał

zrealizować.
Wyszedł więc przed szpital, wsiadł do samochodu i pojechał pod adres

Reiter.
Zanim były między nimi nieporozumienia otrzymał od niej klucze do jej
domu.
Zamierzał ich teraz użyć.
Miał jednak lekkie wyrzuty sumienia, że w tajemnicy przed ukochaną chce

poszukać jakiś śladów jej byłego męża. Pocieszał się myślą, że to dla
dobra

Anki.
Kilka minut później dotarł na miejsce i stał pod drzwiami mieszkania na

trzecim piętrze znajdującego się w jednej z warszawskich kamienic.
Odszukał pasujący klucz w pęku wielu innych, otworzył drzwi i wszedł do

środka.

Dawno już u niej nie był, więc po raz kolejny uderzył go idealny porządek

jaki tam panował.
Wszystko było poukładane na swoim miejscu, nie było ani jednej zagubionej

rzeczy samotnie błąkającej się w pomieszczeniu.
Budynek błyszczał. Widać było, że jego właścicielka dba o niego aż do

przesady.
Zawsze go ten widok zdumiewał. W przeciwieństwie do jego domu gdzie zawsze

rano w zlewie pojawiały się jakieś nie umyte naczynia, czy trochę kurzu

pod meblami. Tu nie było nawet i tego.
Razem z Zosią starali się utrzymywać czystość w domu. Nie zawsze to jednak

wychodziło. Brakowało im na to wszystko czasu.
On pracował bardzo często do późna, a ona zaś miała dużo nauki i nigdy nie

mieli czasu porządnie się zająć mieszkaniem.
Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się już do harmonij i ładu jaka panowała u

Ani Wiktor udał się na podbój sypialni doktorki.
Wszedł do czystego pokoju i nie mógł podejść do szafy z emocji.
Jego nogi poniosły go na łóżko. Położył się na jej poduszce i z rozkoszą

wdychał pozostawiony na niej zapach właścicielki.
Tak bardzo pragnął mieć ją tylko już dla siebie. Chciał ją przytulać,

trzymać w ramionach i zanurzyć twarz w jej długich i pachnących waniliowym

szamponem włosach.
Przypominał sobie pocałunki składane przez nią na jego ciele. Marzył by je

jeszcze raz poczuć i odwzajemnić.
Tak bardzo już za nią tęsknił.
Za jej uśmiechem, szczupłą i zgrabną figurą. Każdym centymetrem jej ciała,

który pragnął dotknąć, pocałować, głaskać i przytulać.
?Otrząsnął się po chwili z zamyślenia. Wstał i ruszył do szafy w której

Anka trzymała swoje osobiste rzeczy.
Przekopawszy stertę papierów, rachunków i innych podobnych rzeczy znalazł

nareszcie to czego szukał.
Na kartce zapisany był stary adres Anny jeszcze jak była zamężna, podktóry

zamierzał się udać.
Domyślał się, że czekająca go konfrontacja nie będzie łatwa, nie wiedział

jak bardzo się myli.
Sięgnął do kieszeni spodni, w której spoczywał mały jak pendrive

dyktafon, który nosił przy sobie zawsze spodziewając się różnych zachowań

pacjentów. Włączył sprzęt by upewnić się czy jest naładowany, a gdy już to

zrobił wyszedł z mieszkania zamykając je na klucz i udał się pod wskazany

na kartce adres.

Kilkanaście minut później był już na miejscu. Podszedł do drzwi i głośno

zapukał.
Odpowiedziała mu cisza, więc zapukał jeszcze głośniej.
Po kilku próbach dał za wygraną i nacisnął na klamkę, by przekonać się, że

w środku nikogo nie ma.
Jakie było jego zdziwienie, gdy klamka pod naciskiem jego dłoni ustąpiła,

a drzwi stały przed nim otworem.
Wszedł do środka zaszokowany.
Pierwszą rzeczą na którą zwrócił uwagę był zapach. W mieszkaniu unosiły

się opary alkoholu i panował okropny zaduch. Odruchowo podszedł do

pierwszego okna i je otworzył. Do mieszkania wpadło świerze, mroźne

powietrze.

Otrzeźwiony przez lodowaty powiew postanowił sprawdzić gdzie znajduje się

Stanisław.
Kilka chwil później znalazł go słodko śpiącego we własnym łóżku. Czuć było

od niego alkoholem, papierosami i potem.
Wyszedł, więc zostawiając Potockiego w spokoju w sypialni.
Postanowił wykorzystać nadarzającą się sposobność przeszukania mieszkania.
Rozpoczął od łazienki. Po gruntownym zbadaniu wszystkich jej zakamarków

znalazł tylko kilka ampułek leków zwiotczających i nasennych. Wziął jedną

Zauważył na końcu korytarza pomieszczenie wyglądające jak gabinet. Drzwi

były otwarte.
Wewnątrz stało duże, dębowe biurko z mnóstwem szuflad i szufladeczek.
z nich jako dowód w sprawie i poszedł dalej.
Zdziwiła go tu kolejna rzecz mianowicie żadna z szuflad nie była zamykana

na klucz. Przeszukiwał je więc po kolei i dokładnie, ale w żadnej z nich

nie było nic wartego jego uwagi. Znajdowały się tam jakieś notatki

medyczne, zdjęcia z dzieciństwa i inne rodzinne drobiazgi.
Kiedy już stracił nadzieję i miał zrezygnować w ostatniej z szuflad

znalazł mały przedmiot. Była to karta pamięci.
Uradowany, że jednak coś udało mu się zyskać z tej wyprawy cicho

podśpiewując udał się do samochodu.
Ujechał kilka minut i zatrzymał się w lesie.
Wyjął schowaną wcześniej kartę i przełożył do swojego telefonu.
To co na niej zobaczył przeraziło go nie na żarty.
Były na niej na przykład filmy z udziałem gwałconej przez jego i kolegów

Anny, jej nagie zdjęcia, a nawet film chyba z nie dawną datą jak jest

atakowana, a następnie porzucona gdzieś w krzakach.
Był wstrząśnięty tym co zobaczył. Postanowił znaleziony przedmiot

następnego dnia zanieść na policję.
Jak tak siedział w samochodzie do głowy przyszła mu nagła, nieprzemyślana

decyzja, której później nigdy nie żałował. Postanowił sobie że on już

nigdy jej nie skrzywdzi, a z jej głowy nie spadnie już włos. Chciał się

nią zaopiekować i dać jej wszystko to co najlepsze.
Pragnął by urodziła mu dzieci, patrzeć na nią jak śpi i się budzi u jego

boku, jak się na niego złości.
Dlatego w przypływie emocji udał się do swojego mieszkania.
Zjadł w pośpiechu jakąś na szybko zrobioną kanapkę, wziął prysznic,

starannie się ogolił, przyodział czyste, schludne ciuchu i udał się do

szpitala.
Po drodze jednak musiał załatwić pewną sprawę i wstąpić do jubilera.

Wszedł więc do sklepu pełnego birzuterii i podszedł do kasy.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytała młoda blondynka stojąca za ladą.
– Ja yyy jaa – wyjąkał.
– Tak?
– Szukam pierścionka?
– Rozumiem, że chodzi panu o zaręczynowy tak?
– YYY tak, taaak! – ucieszył się, że ma już połowę za sobą.
– No dobrze. To co pana interesuje. Złoty, srebrny? Z szafirem,

bursztynem?
– Hmm ja yy no nie wiem – odparł zakłopotany. Bo moja Anka to zasługuje na

diamenty, brylanty i wszystko co najlepsze. No, a pani.. Pani co by się

podobało?
Mi? Ja to lubię szafiry mają taki śliczny niebieski odcień ale nie o mnie

tu mowa. Może kolorystycznie. Jaki wybranka lubi kolor?
– Błękitny i hmm chyba zielony jak jej oczy- odparł po krótkim namyśle
– Dobrze no to chyba mam coś odpowiedniego. Za momencik przyjdę.
Po chwili przyszła z pierścionkiem. Był śliczn z dużym szmaragdowym
oczkiem

na środku, które oplatała siateczka błękitnych topazów. Materiał był

cienki, ale wytrzymały.
– Myślę, ze narzeczonej się spodoba – powiedziała kobieta pokazując

Banachowi pierścionek.
– Jest piękny. Myślę, że będzie zachwycona- odparł z zachwytem.
Razem z ekspedientką wybrali rozmiar, Wiktor zapłacił i udał się do

szpitala.

Gdy wszedł do sali Anna już nie spała, leżała wpatrując się w okno. Na

widok Wiktora uśmiechnęła się.
– Cześć kochanie powiedziała uśmiechając się
– Hej- podszedł do niej całując ją w usta – Jak się czujesz?
– Lepiej, ale nadal mnie wszystko boli. Jak widzę ciebie to już mniej-

stwierdziła patrząc z błyskiem w oczach
– Cieszę się. Właściwie to ja, ja muszę o czymś ci powiedzieć.
– No mów – zachęcała wzrokiem
– No, bo ja – ukląkł przed nią
– Wiktor co ty robisz? Nie wygłupiaj się.
– Daj mi coś powiedzieć Aniu – uciszył ją
– Chcę się tobą zaopiekować w dobrych i złych chwilach. Mogę ci obiecać,

że przymnie już nic ci nie grozi, będę cię chronił przed każdym złem tego

świata. Nie pozwolę, żeby kto kolwiek cię już z ranił. Chcę zasypiać i

budzić się przy tobie. Czuć każdy twój oddech, twój zapach, dotyk twojej

skóry. Ja już nie potrafię żyć bez ciebie. Odkąd pojawiłaś się w moim

życie zmieniłaś je o 180 stopni. Nic już nie jest takie jak było. Gdy cię

nie ma nie mogę, jeść, spać, nawet oddychać mi ciężko bez ciebie. Kocham

cię jak wariat i nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie. Wiem, że to może

zbyt szybki i ostatnio miałaś wiele przeżyć, więc zrozumiem jak odmówisz,

ale muszę zadać to pytanie. Aniu miłości mojego życia czy wyjdziesz za

mnie?

Anna nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zszokowały ją te słowa, a jedyne na

co się mogła w tej chwili zdobyć to ciche ledwo słyszalne – TAK
Wiktor słysząc potwierdzenie wsunął na jej palec pierścionek ze

szmaragdowym oczkiem. Po włożeniu go na palec okazało się, że był

dopasowany idealnie i świetnie komponował się z jej zielonymi oczami.
– jest śliczny dziękuję – tylko tyle była wstanie powiedzieć pod wpływem

emocji nią targających.

Wiktor nawet nie dał jej więcej cokolwiek powiedzieć, ponieważ pochylił

się i zaczął składać na jej twarzy delikatne pocałunki nie omijając nawet

jednego milimetra.

6 odpowiedzi na “rozdział 5”

O matko hehe. Czy to byla ta karta pamieci sandiska co mi ja zamowilas? xddd

Rozdzial swietny, najdluzszy z twoich i nastepne takie tez poprosze xd

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink