Kategorie
fanfiction o na sygnale

rozdział 4

2 tygodnie po tym jak Anna została przewieziona do szpitala i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej Wiktor Banach, który akurat jakimś códem był w domu otrzymał telefon, który zmienił tę noc w jedną z najpiękniejszych w jego życiu. Lekarz który od kilku dni nic prawie nie jadł, nie spał i w ogóle nie dbał o siebie dowiedział się, że jego ukochana, przy której czuwał praktycznie dniami i nocami nareszcie się obudziła i może do niej pojechać. Zerwał się, więc z łóżka, ubrał w to co miał pod ręką, czyli wytarte dresy na co dzień i pognał do samochodu, a następnie ruszył z piskiem opon do szpitala.
Kilka minut później był już na miejscu, wysiadł z samochodu s siłą zatrzaskując drzwi i popędził do Ani. Wpadł do budynku roztrącając ludzi i wbiegł zdyszany do sali nie zwarzając na krzyczących za nim ludzi.
To co zobaczył po wejściu lekko go zdezorientowało, ale tylko na moment.
Na łóżku leżała lekarka, a przynajmniej ktoś do niej podobny. Była wychudzona, blada, z mnóstwem kabli i kabelków na sobie po owijanych tak, że trochę przypominała mumię.
Reiter tym czasem otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę.

2 tygodnie po tym jak Anna została przewieziona do szpitala i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej Wiktor Banach, który akurat jakimś códem był w domu otrzymał telefon, który zmienił tę noc w jedną z najpiękniejszych w jego życiu. Lekarz który od kilku dni nic prawie nie jadł, nie spał i w ogóle nie dbał o siebie dowiedział się, że jego ukochana, przy której czuwał praktycznie dniami i nocami nareszcie się obudziła i może do niej pojechać. Zerwał się, więc z łóżka, ubrał w to co miał pod ręką, czyli wytarte dresy na co dzień i pognał do samochodu, a następnie ruszył z piskiem opon do szpitala.
Kilka minut później był już na miejscu, wysiadł z samochodu s siłą zatrzaskując drzwi i popędził do Ani. Wpadł do budynku roztrącając ludzi i wbiegł zdyszany do sali nie zwarzając na krzyczących za nim ludzi.
To co zobaczył po wejściu lekko go zdezorientowało, ale tylko na moment.
Na łóżku leżała lekarka, a przynajmniej ktoś do niej podobny. Była wychudzona, blada, z mnóstwem kabli i kabelków na sobie po owijanych tak, że trochę przypominała mumię.
Reiter tym czasem otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę.
– Wiktor mówiła lekko schrypniętym głosem – Jak ty, jak ty wyglądasz?!
– Daj spokój Anka. Podszedł do niej i przysiadł delikatnie na łóżku. Nagle poczuł jak coś mokrego spływa mu po policzku. Dopiero w tedy zorientował się, że płacze.
– Wiktor? Spojrzała na nie go zdziwiona. Dlaczego ty? Płaczesz.
– bo ja, ja szlochał. Ja tak bardzo cię. Ja nie chciałem cię stracić i Anka… Mówił urywanymy zdaniami, a jego ciałem wstrząsał głośny szloch.
– no już Wiktor kochanie ciii. Próbowała go uspokoić zdziwiona Anna. Ja… No nic mi nie jest. Chciała wyciągnąć dłoń i pogłaskać go po policzku, ale tępy ból jaki poczuła ją przed tym gestem powstrzymał.
To otrzeźwiło Banacha. Po dłuższej chwili opanował się i pogłaskał lekarkę po policzku.
– Jesteś zmęczona kochanie. Powinnaś się przespać.
– nie, nie. Zapewniała gorączkowo. Ja się już wyspałam za wszystkie czasu.
– No ale ja się nigdzie nie wybieram – mówił do niej łagodnie. Zostanę tu, z tobą i już nic ci się nie stanie.
– Wiem, wiem, ale ty też musisz odpocząć i coś zjeść. No ale za nim to muszę ci o czymś powiedzieć.
– No powiesz mi później, a teraz może jak nie chcesz spać to hmm poczytam ci coś?
– nie, nie. Naprawdę nie chcę. dzięki. Wiktor ja…
– Aniu no to nie wiem. ?Może coś obejrzymy. Mam telefon. Może jakiś film?
– Wiktor. Westchnęła ciężko. Czy ty możesz mnie w końcu posłuchać. Do cholery!!! Próbowała krzyknąć, ale tylko głośniej wychrypiała zdanie.
– Ech. Westchnął Wiktor. No to słucham już, słucham.
– No nareszcie żachnęła się.
– No już, już pogłaskał ją zachęcająco po policzku.
– no bo widzisz wtedy kiedy napisałam ci ten list. To ja, ja chciałam odejść z soru. Już było mi wszystko jedno. Miałam dość. No i poszłam złożyć wypowiedzenie do Potockiego. Miałam jeszcze jeden egzemplarz na wypadek, gdyby się nie zgodził, który chciałam zanieść do kadr. Bardzo się zdziwiłam kiedy po tym jak położyłam mu to na biurku wkurzył się, ale przyjął moje wypowiedzenie i powiedział :
– wybaczam ci Aniu. Wiec, że bardzo cię kocham i zawsze możesz tu wrócić.
nagle przerwała, a po jej policzkach spływały łzy
Wiktor głaskał ją, uspokajająco po skrawkach nieposiniaczonego ciała.
– no już, już Ciiiiii. Ciiii. Mówił całując delikatnie jej policzki. Jak nie chcesz dalej mówić to nie mów. No już, już.
– chcę, chcę. Wyszlochała starając się nad sobą panować.
Po chwili opanowała się i kontynuowała
– uwierzyłam mu i poszłam. Chciałam się z tobą spotkać i podziękować za naszyjnik. Powiedzieć ci, że cię kocham mając nadzieję, że jeszcze są dla nas jakieś szanse.
– mogę cie zapewnić, że nic się nie zmieniło i nadal szaleję za tobą jak wariat kocham cię słyszysz!!!
– Tak teraz to wiem. Uśmiechnęła się blado.
– Więc szłam na spotkanie z tobą mając nadzieję, że cię jeszcze zastanę w stacji. Byłam zamyślona to pewnie dlatego nie zauważyłam, że ktoś za mną idzie. W pewnej chwili ktoś zastąpił mi drogę i potem. Zaczęli mnie kopać, bić, tłuc moją głową o chodnik. Nagle pojawił się on. Znów zaczęła płakać, ale dalej kontynuowała przez łzy
– Zaczął mnie wyzywać, mówił, że z takimi jak on się nie zaczyna i, i
Nie mogła mówić z jej ust wydobywał się coraz większy szloch.
Wiktor nie za bardzo już wiedząc jak ma ją uspokajać poprostu ją głaskał po twarzy i czekał aż sama zechce mówić dalej.
Po długiej chwili płakała na dal, ale była już w stanie kontynuować.
– powiedział mi jeszcze, że muszę mu zapłacić za wszystko co dla mnie robił, za prezenty, które od nie go dostawałam, a na które nie zasłużyłam i, że jestem skończoną suką, a jak uda mi się przeżyć to się jeszcze ze mną policzy i odszedł. Jego wspólnicy zanieśli mnie w jakieś krzaki i już nic nie pamiętam. Jak się już obudziłam byłam tutaj.
Przestała już płakać i patrzyła na niego mokrymi od łez oczyma.
– piepszony sukin syn – powiedział Banach do siebie.
-Aniu kochanie. Nie dam już cię skrzywdzić słyszysz? Już ci nic przy mnie nie grozi. Jak wyjdziesz ze szpitala to zamieszkasz u mnie ze mną i z Zosią. No już, już. Mówił łagodnie głaszcząc ją po policzku i czekał aż zaśnie.
Nie musiał czekać długo. Po chwili już spała, a on układał plan jak zniszczyć Potockiego.

11 odpowiedzi na “rozdział 4”

Pomogę mu go zniszczyć! Potocki to stary Kadzielak! Anka to stara Kadzielnica, ale szoda mi jej. Usmiałam się i piękny rozdział

Ja się już gubię. Cztery osoby na Eltenie piszą funficka z Nasygnale. A ja wszystkie czytam. EEE, i już w pewnych momentach nie wiem co jest czym.

Trzeba poczekać aż ludzie pokończą te fanfiki, i wtedy wszystkie przeczytać od początku do końca. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink